niedziela, 8 lutego 2015

Chapter 6 "I'm sorry"

                                         Chapter 6 "I'm sorry"
                               "You look like my next mistake"
Z dedykacją dla ciebie :* za to że czytasz moje wypociny i mam nadzieję komentujesz :) właśnie dzięki tobie siadam z chęcią przy laptopie i zaczynam pisać, nawet jeśli nie komentujesz, to dziękuję ci za wyświetlenia :*
Jego pokrzepiający monolog przerwało głośne klaskanie z za naszych pleców....
-Proszę, proszę, proszę-mówił Calvin kręcąc głową
-Czego?-warknęła Lucy
-Przyszedłem po trójząb-powiedział nie przejęty 
-A co jeśli wam go nie damy?-zapytałam, choć to było oczywiste że im go nie damy.Choć walka nie będzie wyrównana, ponieważ Ich jest piątka ale Andre(Ich przywódca) ma moc jak trzech czarodziei naraz, a na dodatek wszyscy są od nas starsi, mają większe doświadczenie, i większą wiedzę o magii.Pewnie zastanawiacie się co tacy my młodzi robimy tu? w walce nie liczy się tylko siła, liczy się również strategia, zręczność i umiejętności negocjatorskie na przykład w takiej sytuacji gdy są zakładnicy, a bądźmy szczerzy praktycznie zawsze są..
-To oni zginą-wzruszył ramionami.Szuja którą nie obchodzi to że ktoś zginie przez ich debilne zachcianki.Jak czyjeś życie może pójść na drugi plan a  nie realne marzenie jest ważniejsze.A najgorsze w tym wszystkim jest to że Union J jest jak biegunka, przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie i ciągle zawraca ci dupę...
-Nie obchodzi cię życie nie winnych ludzi?-zapytałam nie dowierzając.Choć to nie tak że oni nigdy wcześniej nikogo nie zabili.Każdy kontynent ma swoją taką grupę obronną jaką jesteśmy my i od podajże 2 miesięcy mamy dopiero do czynienia z Union J, jak na razie nikt nie ucierpiał i mam nadzieję że to się nie zmieni
-To zależy od was, czy wy ich uratujecie czy nie, my tylko stawiamy ultimatum-powiedział wzruszając ramionami.W ciągu zaledwie kilku sekund zjawiła się u jego boku reszta Union J oprócz ich przywódcy.Spojrzeliśmy na siebie i równocześnie wyciągnęliśmy bronie zza pasków.Luke podbiegł do Calvina, Ashton, i Calum do Patricka, Lucy i Michael do Matta, a Beck do Zacka.Każdy był zajęty więc nie pozostało mi nic innego jak pójście do Andre.Biegiem ruszyłam po schodach.Biegłam tak szybko że bałam się że się wywalę.Z bronią wyciągniętą przed siebie i rozglądając się na boki skakałam po dwa schodki na raz.Po kilku minutach byłam już na miejscu.Szłam cicho się skradając.Nagle zobaczyłam przywiązanych do krzeseł zakładników.Przeszukałam wzrokiem jeszcze raz pomieszczenie w poszukiwaniu Andre ale nie znalazłam go.Szybko w głowie przemyślałam wszystkie za i przeciw i uratowanie ludzi wygrało.Wyszłam z ukrycia i chowając broń za pasek spodni zaczęłam rozwiązywać im ręce i nogi.Zaczęłam od mężczyzny
-Jestem tu aby wam pomóc się uwolnić musicie tylko robić to co wam każę okay?-przytaknęli zgodnie głowami.Skończyłam odwiązywać mężczyznę i poleciłam mu żeby pomógł mi rozwiązywać resztę.Gdy została do odwiązania tylko mała dziewczynka usłyszałam za sobą przeładowywanie strzelby.Podniosłam się do góry i powoli odwróciłam zobaczyłam Andre z bronią wycelowaną w małą bezbronną dziewczynkę
-Andre, wypuść ich w zamian za mnie-powiedziałam starając się uregulować drganie mojego głosu.
-Najpierw zabiję ciebie a potem ich..-powiedział z uśmieszkiem-a wystarczyłoby gdybyście dostarczyli mi trójząb.-powiedział i wycelował bronią we mnie.Spojrzałam na wystraszoną kobietę za mną i wskazaniem głowy pokazałam jej aby odwiązała małą dziewczynkę.Ta jak najciszej i najmniej zauważona jak tylko potrafiła zaczęła wykonywać moje polecenie.Teraz muszę już tylko go zagadać tak aby nie zauważył co robi kobieta za mną
-Co ci da to że nas zabijesz?-zapytałam robiąc kilka kroków w lewo, aby odwrócić jego wzrok od małej dziewczynki-Myślisz że damy ci spokój jeśli mnie zabijesz?-starałam się go zagadywać-myślisz że jeśli mnie zabijesz to reszta zespołu zacznie spełniać twoje prośby?-zapytałam kpiąco
-A ty myślisz że nie wiem co się wyprawia za mną?-zapytał kpiąco i z wycelowaną bronią szybko się odwrócił.Nie mogłam na to pozwolić więc szybko się na niego rzuciłam.Wykopnęłam mu broń która wystrzeliła gdzieś nad nami. Zaczęliśmy się szarpać.I gdy staliśmy na przeciwko siebie z wycelowanymi w siebie nawzajem broniami dziewczynka zrobiła coś co było najgorszym posunięciem jakie tylko mogła zrobić.A mianowicie dziewczynka rzuciła się mi z pomocą dokładnie kiedy broń Andre wystrzeliła ona stanęła przede mną niczym moja tarcza. Spojrzałam na nią ostro zszokowana, gdy ona powoli zjeżdżała w dół po moich nogach.
-Dlaczego?-zapytałam ze łzami lejącymi się po moich policzkach
-Ponieważ ratujesz świat, chciałam choć trochę ci pomóc.-Spojrzałam na krew lejącą się z rany na jej brzuchu.
-kochanie, masz całe życie przed sobą...
-Ale ja chciałam...chciałam to zrobić dla ciebie
-Słonko, przepraszam-szepnęłam.
-Nie masz za co, to była moja decyzja-powiedziała z delikatnym uśmiechem.Jej powieki powoli się zamknęły a ja zaczęłam krzyczeć i płakać
-Nie!-szlochałam-Nie możesz!-zdzierałam sobie gardło.Nagle poczułam jak ktoś mocno obejmuje mnie w tali, a mała dziewczynka została wyjęta z moich ramion.Płacz nie ustępował a ja jeszcze bardziej wtuliłam się w Lucy.Nawet nie zauważyłam kiedy Andre i jego szajka uciekli

*Następnego dnia

Siedziałam w domu na kanapie przed telewizorem. Owinięta w koc z miską popcornu na kolanach.Nie poszłam do szkoły, nie chciałam z nikim rozmawiać i nie zechcę.Co ta dziewczynka o mnie myślała żeby oddać za mnie życie? ta myśl nie dawała mi spokoju...

Beck's POV
Szedłem właśnie korytarzem z Lucy
-I co z nią?-zapytała zaniepokojona
-Nie wiem, naprawdę nie wiem Lucy...-powiedziałem wzdychając
-Pewnie się zadręcza tym że to przez nią-powiedziała smutna.Bądźmy szczerzy każdego ta sytuacja dotknęła...
-No siema!-dobiegły nas wesołe głosy chłopaków (czyt.Niall, Harry, Lou,Li, Zayn)
-Cześć-odpowiedzieliśmy ze sztucznymi uśmiechami
-A gdzie Vicki?-zapytał Lou
-Ymmm...w domu, źle się poczuła-powiedziałem szybko
-Ah, tak?-powiedział Niall nie wierząc nam
-No tak-powiedziałem energicznie
-Czyli jakbym teraz do niej zadzwonił to powiedziałaby mi to samo?-zapytał kpiąco Zayn
-Tak-powiedzieliśmy równo.Czy ta rozmowa mogła pójść gorzej?!
-No to dzwonię-rzekł Niall wybierając jej numer.O tej porze korytarze nie były zbyt zaludnione ale mimo wszystko wyszliśmy na zewnątrz. Horan włączył głośnik a po dwóch sygnałach moja siostra odebrała
-Tak?-usłyszeliśmy jej zachrypnięty głos.Dziewczyna szybko odchrząknęła
-Dlaczego nie ma cię w szkole?-zapytał Niall
-Bo ja ten...jestem u dentysty-powiedziała starając się unormować swój trzęsący głos, ale na marne
-Tak? a ja myślałem że się źle poczułaś-powiedział zmartwiony Liam
-No bo...dobra ja muszę kończyć pa-od razu po zakończeniu jej wypowiedzi usłyszeliśmy pisk oznajmujący zakończenie połączenia.
-Jedziemy tam-zarządził Niall
-Ja też jadę-dopowiedział Chloe-I cześć tak w ogóle-nie wiem skąd tu się wzięła, ale ona zawsze potrafiła pocieszyć moją siostrę, więc może teraz też jej się uda...
______________________________________________________________________
Od autorki: Dziękuję wszystkim za komentarze! :* rozdziały będą się pojawiać nie systematycznie ale ok.raz na tydzień więc buziaki i do następnego:* kocham i liczę na to że skomentujesz :*